Nauka języków obcych już daleko za mną, dlatego z perspektywy czasu mogę powiedzieć, jakie metody uczenia się były skuteczne, a które nie. Wiele osób decyduje się teraz na naukę online. Dzięki narzędziom Google, takim jak Meet (wideokonferencje), czy Dokumenty (współdzielony edytor) warunki pracy są zbliżone do tych, jakie znamy przed 2020. Mogę pokusić się na stwierdzenie, że używanie komputera i internetu maksymalnie wykorzystuje możliwości nauczania (mam tu na myśli wyszukiwanie danych). Ludzie potrzebują mentora, który poprowadzi ich przez meandry danego języka i przez to że mu za to płacą, są też bardziej zdyscyplinowani. Osobiście próbowałem doskonalić język w pojedynkę, był to język niderlandzki, ale szybko się poddałem. Moja koleżanka jednak zaczęła się uczyć włoskiego sama i to z efektami, więc chyba nie ma tu reguły. Abstrahując od nauki z instruktorem online (którego można znaleźć na ogłoszeniach np. OLX), chciałbym skupić się na możliwościach dodatkowej, samodzielnej nauki. Na początek warto uzmysłowić sobie, że należy korzystać ze słowników, a nie translatorów internetowych. Translatory nie dają nam często pełnej wiedzy gramatycznej o danym słowie, a wiele osób używa ich zamiennie ze słownikami. Pracując z instruktorem powinniśmy tworzyć bazę słówek poznanych na zajęciach w przeznaczonych do tego notesach lub w aplikacjach internetowych (najwięcej osób korzysta z Quizlet, ale warto przyjrzeć się polskiemu Keepest, o którym pisałem osobną recenzję). Inaczej nauka języka nie ma sensu, a my słuchając lub oglądając coś w danym języku dalej nie będziemy rozumieć, co się do nas mówi (nie wychwytujemy słówek, bo ich nie znamy). Wiele osób skarży się na brak kontaktu z językiem, zwłaszcza gdy nie opuszcza kraju – wtedy powinniśmy korzystać z dobrodziejstw internetu. Nierzadko państwowe stacje telewizyjne produkują całe kanały na social mediach, które są na bieżąco wzbogacane o nowe materiały (przykładem może być niemiecki Funk). Dużym plusem tych materiałów jest to, że można odtwarzać je w Polsce i że można włączyć obcojęzyczne napisy. Dla tych, którzy wolą poczytać, poleciłbym obcojęzyczną prasę. Nie chodzi mi o obcojęzyczne tytuły, lecz magazyny dla uczących się danego języka (na rynku funkcjonują od dawna tytuły wydawnictwa Wagros). Bardziej ambitne osoby mogą sięgnąć po obcojęzyczne książki z opracowanym słownictwem (chodzi mi o ofertę wydawnictwa Ze Słownikiem), lecz należy się wcześniej zastanowić, czy nie będzie to zbyt wymagające. Wcześniej ukazywały się w księgarniach wszelkiego rodzaju testy i ćwiczenia, dzięki którym w ciekawy sposób można było przećwiczyć słownictwo danego języka. Takiej oferty jest teraz zdecydowanie mniej, zapewne przez rozwój internetu oferującego podobne ćwiczenia, lecz na pewno warto wspomnieć książki wydawnictwa Preston Publishing, które nawiązują do tej tradycji – przede wszystkim szatą (dużo rysunków), jak i pierwotną koncepcją (wyjaśnione słownictwo, ewentualne uwagi). Urozmaiceniem mogą być też słowniki obrazkowe, które są przydatne w poznawaniu fachowego słownictwa. Koniec końców warto przed rozpoczęciem kursu zastanowić się, jakie mamy cele i jak szybko chcielibyśmy je osiągnąć. Musimy znaleźć osobę, z którą będzie dobrze się nam pracować. Największym zagrożeniem jest zniechęcenie się z dwóch powodów: instruktor stawia nam zbyt wysokie wymagania, zaniżając naszą samoocenę lub przytłacza nas ogrom wiedzy, której jeszcze nie posiedliśmy. Ja akurat złapałem się i to nie w przypadku nauki języków na tym pierwszym i wiem, że warto kontynuować naukę, na przykład po jakimś czasie z inną osobą i nie rezygnować tak szybko z naszych marzeń. Należy się „zahartować” i wbrew bezsilności posiąść dane umiejętności lub wiedzę – to jest kluczowa postawa.
Featured Photo by Charles Deluvio on Unsplash